Bez wątpienia największe rozczarowanie ostatnich miesięcy.
Problem z tą powieścią polega na tym, że zawiera się w niej tak wiele
różnych wątków, że w rezultacie niczego nie traktujemy poważnie. Jest
to historia opowieści o Ahmedzie – kobiecie, która z woli ojca została
wychowana na mężczyznę. Choć tym, którzy żyją w Polsce mogłoby się
wydawać, że gender to temat nowy i kontrowersyjny, świat zachodni
przerobił tę lekcję kilkadziesiąt lat temu. Kwestia płci kulturowej w
literaturze to także temat nienowy, a zagadnienia androgynii poruszała w
niezwykle współczesny sposób między innymi Virginia Woolf. Role
społeczne i ich kształtowanie się w zależności od płci kulturowej są
dość dobrze omówione nie tylko przez teoretyków spod znaku gender czy
feminizujące pisarki i posiadają w literaturze dość pokaźną
reprezentację. Dziecko piasku właściwie trudno określić inaczej
niż „kolejny głos w niekończącej się dyskusji”, przy czym powieść ta do
tematu gender nie wnosi właściwie nic nowego, powtarzając w kółko te
same frazesy. Los kobiet jest ciężki, więc udawanie mężczyzny powinno,
przynajmniej w teorii, być swego rodzaju wyzwoleniem, ale natura daje o
sobie znać i nasza bohaterka-bohater cierpi z powodu niezgodności płci
kulturowej z płcią biologiczną. Wszystko okraszone jest sporą dawką
oczywistości pod tytułem „jak mogę zrezygnować z bycia mężczyzną, jeśli
oznacza to zamknięcie w domu”. To oczywiście temat wciąż ciekawy, tu
jednak przedstawiony jest tak powierzchownie, że wypadałoby jedynie
zamknąć książkę i wrócić do Orlando wspomnianej na początku Virginii Woolf.
Może należałoby zatem zanalizować Dziecko piasku od innej
strony: problemu narracji i wiarygodności narratora. W powieści
narratorów jest kilku i znakomitą większość z nich możemy podejrzewać o
to, że z pierwotną opowieścią mają niewiele wspólnego i najzwyczajniej w
świecie zmyślają dalsze losy bohaterki. To także nie jest, oczywiście,
pomysł nowy, ale wciąż wart eksplorowania. Znowu jednak, jak w przypadku
zagadnień związanych z płcią, coś, co mogło stanowić o wyjątkowości
książki, raczej nudzi niż porusza. Co zawiodło w tym przypadku? Może to
wina samej historii?
W jednym z opisów książki przeczytałam, że nad powieścią unosi się
duch Borgesa. To między innymi to stwierdzenie zachęciło mnie,
wielbicielkę autora słynnej Biblioteki Babel, do sięgnięcia po tę pozycję. I z przykrością muszę stwierdzić, że nie zauważyłam w Dziecku piasku
ani grama Borgesa, może poza tytułowym piaskiem (kto czytał Jorge
Luisa, ten wie, o czym piszę). A więc Borges także okazuje się mylnym
tropem.
Może w swoim rozczarowaniu robię się zbyt krytyczna, powieść przecież
nie musi koniecznie o czymś mówić, mniej czy bardziej doniosłym. Ale Dziecko pustyni
bardzo nachalnie narzuca się z pewnymi sposobami odczytania, które
niestety niezbyt się sprawdzają. To nie jest książka zła, czyta się ją
nieźle, jest w niej parę ciekawych fragmentów i pewien senno-pustynny
klimat, który niezmiernie mnie pociąga. Jednak z każdą kolejną stroną
mój entuzjazm malał i z przykrością muszę stwierdzić, że książka, która
zapowiadała się na jedną z lepszych, jakie ostatnie czytałam, okazała
się co najwyżej niezła. A zatem naciągane 6/10, za dobry tytuł.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz