środa, 18 czerwca 2014

5 opasłych tomów na długi weekend

Długie weekendy wymagają długich książek. Dla wszystkich tych, którzy, zamiast grillować do upadłego zamierzają najbliższe dni spędzić z książką: subiektywny zestaw pięciu długich lektur na leniwe poranki, słoneczne popołudnia i długie, ciepłe wieczory.

1. Jack Kerouac i Allen Ginsberg, Listy

Przyznaję, że jest to książka, którą sama zamierzam czytać w czasie długiego weekendu. Zwykle nie polecam pozycji, których zaledwie pobieżnie przejrzałam, ale w tym wypadku zrobię wyjątek. Dla miłośników literatury spod znaku Beat Generation jest to pozycja obowiązkowa. Czego możemy się spodziewać? Ekstatycznego stylu, intelektualizmu, pasji, przyjaźni i trudnego do uchwycenia ducha amerykańskiej bohemy lat 50.



2. Robert Galbraith, Wołanie kukułki

Dla tych, którzy potrzebują odpoczynku i dobrej rozrywki. Zbliżająca się premiera kolejnej części serii powieści o detektywie Cormoranie Strike’u to doskonała okazja, by nadrobić czytelnicze zaległości i sięgnąć po Wołanie kukułki. Doskonała narracja, wciągająca intryga i świetni główni bohaterowie: detektyw i jego asystentka gwarantują co najmniej kilka wieczorów z wypiekami na twarzy.

3. William Faulkner, Absalomie, Absalomie

Na tę powieść dobrze jest zarezerwować sobie kilka dni wolnego. Potok narracji płynie nieprzerwanie od początku aż do ostatniej strony, kolejne postacie opowiadają swoją wersję dramatycznych wydarzeń z przeszłości, by na koniec z mozaiki ich słów wyłoniła się cała historia. Czy jednak na pewno? Na ile możemy wierzyć każdemu z narratorów? Zadawnione urazy, stłumione emocje i rodzinna tajemnica, której odkrycie przynosi więcej pytań niż odpowiedzi. Od strumienia tej opowieści nie sposób się oderwać.


4.  Umberto Eco, Wahadło Foucaulta

Tajemnicze stowarzyszenia, odwieczne tajemnice, rytuały, zagadka nieśmiertelności, kabała i światowa historia napisana na nowo, a wewnątrz tego wiru trójka przyjaciół, wplątanych w rozgrywkę, która jednocześnie napawa strachem i fascynuje. Eco żongluje postaciami historycznymi, wiekopomnymi dziełami, popkulturą i tematami rodem z New Age’owych ulotek. Z tej układanki zaś, jak z dadaistycznych zabaw z rozsypanymi słowami, wyłania się zupełnie nowy, zaskakujący sens. Dan Brown może autorowi Imienia róży co najwyżej wiązać sznurówki.


5. Matthew Gregory Lewis, Mnich

Dla tych, co się lubią bać – autentyczna powieść gotycka z 1796, która jest o wiele bardziej przerażająca, niż niejeden dzisiejszy horror. Okrutna, krwawa, miejscami wręcz drastyczna historia niezbyt cnotliwego mnicha, do tego ruiny, zamczyska, diabelskie opętania, czary i wreszcie hiszpańska inkwizycja. Powieść zdecydowanie dla dorosłych, odznaczających się w dodatku mocnymi nerwami. W sam raz na koniec czerwca, kiedy ciemności panują najkrócej.



… I na koniec, ponadprogramowo: Jaume Cabre, Wyznaję, którą niedawno recenzowałam i którą polecam ostatnio wszędzie i wszystkim.



Brak komentarzy :

Prześlij komentarz