Czytanie niedokończonych powieści jest zajęciem wybitnie
frustrującym – wiedzą o tym zwłaszcza czytelnicy Kiedy zimową nocą podróżny Itala Calvina. W przypadku Mrocznej wieży C.S. Lewisa nie mamy
jednak szansy wyruszyć, wzorem bohaterów Calvina, na poszukiwanie ciągu
dalszego. Ciąg dalszy po prostu nigdy nie powstał.
Nasuwa się pytanie, czy wydawanie w formie książkowej
utworów niedokończonych czy wręcz szkiców nieżyjącego już autora ma w ogóle jakiś
sens. Zagorzali fani oczywiście chętnie przeczytają takie fragmenty w obliczu
braku nadziei na nowe utwory, ku własnej zgubie, bo zakończenie nigdy nie
zostanie im dane. Zresztą w naszym kraju C.S. Lewis znany jest głównie jako
autor cyklu o Narni i mało kto wie, że był także autorem powieści dla
dorosłych, a także rozpraw historycznoliterackich i filozoficznych, zwłaszcza
zaś dotyczących moralności chrześcijańskiej. Mroczna wieża, jako utwór nieciągły, niedokończony i w dodatku
niezbyt chyba oczekiwany, był dość agresywnie promowany jako „ostatnie dzieło”
autora, przy czym niektórzy dopiero po fakcie zakupu dowiedzieli się, co
właściwie owe „ostatnie dzieło” zawiera. A zawiera początek nieukończonej powieści, wciąż
jeszcze niepoprawiony i dość chropowaty oraz kilka opowiadań i szkiców.
Tytułowa Mroczna wieża
to najdłuższy utwór w zbiorze, urywający się, jakżeby inaczej, w najciekawszym
momencie. Trudno nazwać to nieukończoną powieścią, to raczej szkic,
przypominający rozwinięty zapis sennego koszmaru. Trudno powiedzieć, czy utwór
ten ma jakiś powieściowy potencjał, bo, mimo niewątpliwie frapującego pomysłu i klimatu quasi-horroru, nie widać w opublikowanym fragmencie czegoś, co mogłoby
się przerodzić w dobrą fabułę. Akcja dopiero zaczyna się zawiązywać, gdy tekst
się kończy i czytelnik zostaje postawiony wobec czarnej karty z kolejnym
tytułem. Pozostałe utwory to krótkie opowiadania, niektóre kompletne, inne
porzucone w trakcie pisania. Z jednej strony doskonałe w swej prostej i
krótkiej formie, z drugiej jakby niewypolerowane, przypadkowe. Wszystkie utrzymane
są w podobnej konwencji, a mimo to dają wrażenie chaotycznego zbioru raczej niż
spójnej całości. I choć czyta je się bardzo dobrze, to cały czas pozostaje
uczucie pewnego niedosytu, jakbyśmy otrzymali książkę niepełnowartościową, w
jakiś sposób uszkodzoną. Jeśli zatem w ogóle sięgać po Mroczną wieżę to tylko dla stylu Lewisa. Pisarz ten jest mistrzem
słów, pisze lekko, doskonale przekładając swoją niezwykłą wizję na język
literatury. Dlatego właśnie te utwory czyta się tak dobrze mimo ich szkicowości
– to styl prowadzi nas przez kolejne strony i sprawia, że to, co byłoby
frustrujące jest w gruncie rzeczy całkiem znośne.
Komu można zatem polecić Mroczną
wieżę? W pierwszej kolejności zagorzałym fanom. W drugiej – pozostałym
fanom. Kto nie jest zakochany w Lewisie lub nie czytał nic poza Narnią może
sobie tę pozycję z czystym sumieniem darować, bo przygodę z „dorosłym” Lewisem
zdecydowanie lepiej jest zacząć od innych tytułów.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz