Zwykłe przewodniki są passe. Czytelnicy i podróżnicy pragną czegoś więcej niż spisu budynków i mapki z zaznaczoną najbardziej ekonomiczną trasą. Zwiedzanie staje się wędrówką, a zaliczenie kolejnych podpunktów na liście zabytków musi ustąpić mniej lub bardziej spontanicznemu zagubieniu się w obcej przestrzeni.
Nowy Jork
Magdaleny Rittenhouse, ukazujący się w ramach doskonałej „Serii Amerykańskiej”
wydawnictwa Czarne, jest taką właśnie próbą zagubienia się w najsłynniejszym
mieście obu Ameryk, czymś pomiędzy książką historyczną, przewodnikiem a
reportażem. Składa się z trzech części, w których kolejno opisywane są historie najbardziej rozpoznawalnych punktów miasta. Mamy więc dramatyczną historię
powstania Mostu Brooklińskiego, nieprawdopodobny zamysł stworzenia Central
Parku, dzieje New York Timesa, czy wreszcie wciąż aktualny spór o meczet w okolicach zburzonych Twin Towers.
Książka jest rzetelnie opracowana, podparta badaniami
historycznymi i bibliografią, i sprawnie napisana. Fakty przeplatają się z
osobistymi uwagami autorki, z opowieścią o jej prywatnym odkrywaniu miasta, a
wszystko układa się w przemyślaną konstrukcję. A jednak nie mogę oprzeć się
wrażeniu, że czegoś w tej opowieści brakuje, jakiejś iskry, która ożywiłaby
wyłaniający się z kart Nowy Jork. Miasto w ujęciu Rittenhouse jest milczące,
jak statyczna pocztówka, a autorka nie potrafi sprawić, by przemówiło. Pisze o
tętniącym życiem tyglu, o pędzie, który każe iść wciąż naprzód, o energii, dzięki
której miasto, mimo upadków i katastrof wciąż pnie się w górę, coraz wyżej i
wyżej. Ale tę energię czuć w jej opowieści niezwykle rzadko.
Paradoksalnie, Rittenhouse wypada najlepiej, kiedy traci z
oczu swój cel, kiedy rezygnuje z relacjonowania, czy to faktów, czy własnych
przemyśleń, i daje się ponieść słowom i często niejednoznacznym uczuciom, jakie
żywi w stosunku do Nowego Jorku. Fascynację miastem widać zwłaszcza wtedy, gdy
wyłania się z tekstu nie bezpośrednio, ale jakby przy okazji, jako skutek uboczny
narracji. W takich, niestety nielicznych fragmentach można się otrzeć o
zrozumienie, na czym polega fenomen Nowego Jorku. Książka Rittenhouse sprawdzi
się zatem jako rozbudowany przewodnik z licznymi anegdotami i ciekawostkami.
Nowy Jork jednak moim zdaniem zasługuje na coś więcej.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz