Jalo to nie tyle opowieść o wojnie, ile o spustoszonych przez nią
umysłach jej uczestników, którzy nie potrafią odnaleźć się w nowym,
powojennym świecie. A także o dramatycznej próbie odnalezienia i
opowiedzenia prawdy o swoim życiu.
Iljas Churi, libański pisarz, krytyk literacki i publicysta jest
jednym z najważniejszych autorów piszących po arabsku. Sam o sobie mówi
jednak nie jako o Libańczyku, lecz raczej – Bejrutczyku, podkreślając
tym samym silne związki z kulturą arabską. Choć urodził się w
chrześcijańskiej rodzinie, przez wiele lat wspierał niepodległościowe
dążenia Palestyny. Jego powieści tłumaczone były dotąd m. in. na
angielski, niemiecki, francuski, norweski i hebrajski.
Jalo to
pierwsza powieść tego autora, po którą mogą sięgnąć polscy czytelnicy.
Churi powraca w niej do jednego z ważniejszych tematów swojego
pisarstwa: doświadczeń wieloletniej, bratobójczej libańskiej wojny
domowej pomiędzy chrześcijanami a muzułmanami. Wojny, w której sam brał
udział i w której został ciężko ranny, tracąc tymczasowo wzrok.
Tytułowy bohater powieści, oskarżony o gwałty, rozboje i współpracę z
terrorystami, otrzymuje zadanie opisania swojego życia i swoich czynów.
Kolejne wersje jego opowieści nie przynoszą jednak odpowiedzi na
pytania śledczych. Jalo gubi się we własnych wspomnieniach, pod wpływem
tortur przyznaje się do wszystkiego, by po chwili odwołać zeznania.
Każda wersja tej samej historii zawiera bowiem inne prawdy i inne
kłamstwa. To, co pominięte, i to, co wyeksponowane, rozłożenie akcentów,
pojedyncze słowa – wszystko wpływa na ostateczny kształt zwierzeń.
Prawda wymyka się z rąk, gubi w gąszczu pokawałkowanych wspomnień,
fragmentarycznych obrazów, domysłów i prób interpretacji działań innych
ludzi. Jeśli bowiem Jalo trafnie odczytał intencje Szirin, dziewczyny,
którą napadł i w której się zakochał, to jej zachowanie świadczyło o
miłości, a ich spotkania miały zupełnie niewinny charakter. Jeśli uzna
natomiast, że Szirin mówi prawdę, a jej drżenie było oznaką strachu, a
nie wzruszenia, to staje się oprawcą, gwałcicielem i prześladowcą.
Powieść Iljasa Churiego nie stawia tez, lecz pytania. Czy Jalo jest
zbrodniarzem, który nie chce przyznać się przed samym sobą do
wielokrotnych gwałtów? Czy też jest ofiarą – wojny, śledczych, trudnego
dzieciństwa – dla której jedynym ratunkiem jest opowiedzenie swojej
historii w sposób, który zadowoli oprawców? Wreszcie, nawet jeśli uznać
Jalo za winnego, czy nie należy mu współczuć w obliczu okrucieństwa
torturujących go śledczych? Czy jego czyny można zrozumieć – i wybaczyć –
w obliczu wojennej traumy? Wydaje się, że ostateczny werdykt nie ma dla
Churiego znaczenia: liczy się tylko oscylacja bohatera na linii ofiara –
zbrodniarz. Nie ma także znaczenia, jakie stanowisko zajmie czytelnik –
nie o winę wszak tu chodzi, nie o wytropienie prawdy o minionych
wydarzeniach, ale o sam proces jej poszukiwania. Przeszłość jawi się
jako chaos półprawd, a próba jej narracyjnego uporządkowania, choć
skazana na porażkę, umożliwia bohaterowi wgląd w samego siebie.
Jalo jest więc opowieścią o oczyszczającej mocy literatury.
Narracja staje się dla udręczonego torturami bohatera sposobem na
przekroczenie bólu i samego siebie, na zrozumienie swojego postępowania i
odkupienie win, wreszcie na stworzenie siebie od nowa, od podstaw.
Opowiedzieć swoją historię to uzyskać dystans, stanąć z boku i
przyglądać się sobie jako obcemu. Czytelnik, odwrotnie niż Jalo, nie
doświadczy raczej katharsis, ale dającą do myślenia powieścią Iljasa
Churiego nie powinien być zawiedziony.