środa, 25 czerwca 2014

Toni Morrison, Najbardziej niebieskie oko

Najbardziej niebieskie oko, debiutancka powieść Toni Morrison, amerykańskiej noblistki i laureatki nagrody Pulitzera, jest poematem, jednocześnie pięknym i przerażającym. Nie można obok niego przejść obojętnie i nie można o nim zapomnieć.

Od pierwszych słów, od otwierającej powieść dziecięcej wyliczanki, gdzieś pomiędzy tekstem a czytelnikiem, na granicy słów i ich znaczeń rodzi się niepokój, który narasta stopniowo, podobnie jak kryjące się w ludziach okrucieństwo. Zło nawarstwia się przez pokolenia, odkłada się powoli w bohaterach, by wreszcie znaleźć ujście i skoncentrować się na jednej osobie: dwunastoletniej, czarnoskórej Pecoli, która marzy o niebieskich oczach. Takie oczy w jej wyobraźni gwarantują miłość, spokój i radość, wszystko to, czego Pecola nigdy nie doświadczyła. W krainie niebieskookich dziewczynek domy są czyste, rodzice trzeźwi i kochający, a najlepszą przyjaciółką nastolatki jest rówieśnica ze szkoły, nie zaś mieszkająca piętro wyżej prostytutka. Nade wszystko jednak w krainie tej nie ma rasizmu i idącego za nim przekonania, że czarna skóra oznacza coś szpetnego, niższego.

Toni Morrison nie epatuje przemocą, okrucieństwo przedstawia spokojnie i rzeczowo. Gra na najdelikatniejszych nutach, pisze pięknie i oszczędnie, jakby chciała pokazać, że wobec tej historii każdy ostrzejszy ton byłby już nie do zniesienia. Delikatnie zarysowuje charaktery, opowiada z perspektywy wielu osób, w tym tych, których nieuchronnie musimy uznać za oprawców. Poetycki styl i wspaniale melodyjny język tym bardziej uwypuklają podłość, której ofiarą pada nie tylko Pecola, ale – do pewnego stopnia – każdy niemal bohater.

Najbardziej niebieskie oko jest niezwykle subtelnym i jednocześnie dramatycznym głosem w dyskusji o wykluczeniu i dyskryminacji, które wciąż – a od debiutu Morrison minęło już ponad czterdzieści lat – pozostają aktualnym problemem w amerykańskiej rzeczywistości. Jest lekcją do przerobienia dla wszystkich, którzy nigdy nie musieli modlić się o niebieskie oczy. 

Recenzja napisana dla portalu Xięgarnia.pl do którego odwiedzenia serdecznie zapraszam! 

środa, 18 czerwca 2014

5 opasłych tomów na długi weekend

Długie weekendy wymagają długich książek. Dla wszystkich tych, którzy, zamiast grillować do upadłego zamierzają najbliższe dni spędzić z książką: subiektywny zestaw pięciu długich lektur na leniwe poranki, słoneczne popołudnia i długie, ciepłe wieczory.

1. Jack Kerouac i Allen Ginsberg, Listy

Przyznaję, że jest to książka, którą sama zamierzam czytać w czasie długiego weekendu. Zwykle nie polecam pozycji, których zaledwie pobieżnie przejrzałam, ale w tym wypadku zrobię wyjątek. Dla miłośników literatury spod znaku Beat Generation jest to pozycja obowiązkowa. Czego możemy się spodziewać? Ekstatycznego stylu, intelektualizmu, pasji, przyjaźni i trudnego do uchwycenia ducha amerykańskiej bohemy lat 50.



2. Robert Galbraith, Wołanie kukułki

Dla tych, którzy potrzebują odpoczynku i dobrej rozrywki. Zbliżająca się premiera kolejnej części serii powieści o detektywie Cormoranie Strike’u to doskonała okazja, by nadrobić czytelnicze zaległości i sięgnąć po Wołanie kukułki. Doskonała narracja, wciągająca intryga i świetni główni bohaterowie: detektyw i jego asystentka gwarantują co najmniej kilka wieczorów z wypiekami na twarzy.

3. William Faulkner, Absalomie, Absalomie

Na tę powieść dobrze jest zarezerwować sobie kilka dni wolnego. Potok narracji płynie nieprzerwanie od początku aż do ostatniej strony, kolejne postacie opowiadają swoją wersję dramatycznych wydarzeń z przeszłości, by na koniec z mozaiki ich słów wyłoniła się cała historia. Czy jednak na pewno? Na ile możemy wierzyć każdemu z narratorów? Zadawnione urazy, stłumione emocje i rodzinna tajemnica, której odkrycie przynosi więcej pytań niż odpowiedzi. Od strumienia tej opowieści nie sposób się oderwać.


4.  Umberto Eco, Wahadło Foucaulta

Tajemnicze stowarzyszenia, odwieczne tajemnice, rytuały, zagadka nieśmiertelności, kabała i światowa historia napisana na nowo, a wewnątrz tego wiru trójka przyjaciół, wplątanych w rozgrywkę, która jednocześnie napawa strachem i fascynuje. Eco żongluje postaciami historycznymi, wiekopomnymi dziełami, popkulturą i tematami rodem z New Age’owych ulotek. Z tej układanki zaś, jak z dadaistycznych zabaw z rozsypanymi słowami, wyłania się zupełnie nowy, zaskakujący sens. Dan Brown może autorowi Imienia róży co najwyżej wiązać sznurówki.


5. Matthew Gregory Lewis, Mnich

Dla tych, co się lubią bać – autentyczna powieść gotycka z 1796, która jest o wiele bardziej przerażająca, niż niejeden dzisiejszy horror. Okrutna, krwawa, miejscami wręcz drastyczna historia niezbyt cnotliwego mnicha, do tego ruiny, zamczyska, diabelskie opętania, czary i wreszcie hiszpańska inkwizycja. Powieść zdecydowanie dla dorosłych, odznaczających się w dodatku mocnymi nerwami. W sam raz na koniec czerwca, kiedy ciemności panują najkrócej.



… I na koniec, ponadprogramowo: Jaume Cabre, Wyznaję, którą niedawno recenzowałam i którą polecam ostatnio wszędzie i wszystkim.