czwartek, 22 maja 2014

C. S. Lewis - Mroczna wieża



Czytanie niedokończonych powieści jest zajęciem wybitnie frustrującym – wiedzą o tym zwłaszcza czytelnicy Kiedy zimową nocą podróżny Itala Calvina. W przypadku Mrocznej wieży C.S. Lewisa nie mamy jednak szansy wyruszyć, wzorem bohaterów Calvina, na poszukiwanie ciągu dalszego. Ciąg dalszy po prostu nigdy nie powstał.

Nasuwa się pytanie, czy wydawanie w formie książkowej utworów niedokończonych czy wręcz szkiców nieżyjącego już autora ma w ogóle jakiś sens. Zagorzali fani oczywiście chętnie przeczytają takie fragmenty w obliczu braku nadziei na nowe utwory, ku własnej zgubie, bo zakończenie nigdy nie zostanie im dane. Zresztą w naszym kraju C.S. Lewis znany jest głównie jako autor cyklu o Narni i mało kto wie, że był także autorem powieści dla dorosłych, a także rozpraw historycznoliterackich i filozoficznych, zwłaszcza zaś dotyczących moralności chrześcijańskiej. Mroczna wieża, jako utwór nieciągły, niedokończony i w dodatku niezbyt chyba oczekiwany, był dość agresywnie promowany jako „ostatnie dzieło” autora, przy czym niektórzy dopiero po fakcie zakupu dowiedzieli się, co właściwie owe „ostatnie dzieło” zawiera. A zawiera początek nieukończonej powieści, wciąż jeszcze niepoprawiony i dość chropowaty oraz kilka opowiadań i szkiców. 

Tytułowa Mroczna wieża to najdłuższy utwór w zbiorze, urywający się, jakżeby inaczej, w najciekawszym momencie. Trudno nazwać to nieukończoną powieścią, to raczej szkic, przypominający rozwinięty zapis sennego koszmaru. Trudno powiedzieć, czy utwór ten ma jakiś powieściowy potencjał, bo, mimo niewątpliwie frapującego pomysłu i klimatu quasi-horroru, nie widać w opublikowanym fragmencie czegoś, co mogłoby się przerodzić w dobrą fabułę. Akcja dopiero zaczyna się zawiązywać, gdy tekst się kończy i czytelnik zostaje postawiony wobec czarnej karty z kolejnym tytułem. Pozostałe utwory to krótkie opowiadania, niektóre kompletne, inne porzucone w trakcie pisania. Z jednej strony doskonałe w swej prostej i krótkiej formie, z drugiej jakby niewypolerowane, przypadkowe. Wszystkie utrzymane są w podobnej konwencji, a mimo to dają wrażenie chaotycznego zbioru raczej niż spójnej całości. I choć czyta je się bardzo dobrze, to cały czas pozostaje uczucie pewnego niedosytu, jakbyśmy otrzymali książkę niepełnowartościową, w jakiś sposób uszkodzoną. Jeśli zatem w ogóle sięgać po Mroczną wieżę to tylko dla stylu Lewisa. Pisarz ten jest mistrzem słów, pisze lekko, doskonale przekładając swoją niezwykłą wizję na język literatury. Dlatego właśnie te utwory czyta się tak dobrze mimo ich szkicowości – to styl prowadzi nas przez kolejne strony i sprawia, że to, co byłoby frustrujące jest w gruncie rzeczy całkiem znośne.

Komu można zatem polecić Mroczną wieżę? W pierwszej kolejności zagorzałym fanom. W drugiej – pozostałym fanom. Kto nie jest zakochany w Lewisie lub nie czytał nic poza Narnią może sobie tę pozycję z czystym sumieniem darować, bo przygodę z „dorosłym” Lewisem zdecydowanie lepiej jest zacząć od innych tytułów.