piątek, 25 kwietnia 2014

Joanna Bator - Rekin z parku Yoyogi



10 lat, które dzieli Japoński wachlarz i Rekina z parku Yoyogi zmieniło nie tylko Japonię, ale i Joannę Bator. Rekin to książka o inaczej rozłożonych akcentach. To już nie zachwyt obcością, odkrywaniem tajemnic obcej kultury, ale raczej punkt, z którego rozpoczyna się namysł nad samym sobą i własną kulturą. Inny staje się lustrem, w którym oglądamy samych siebie.

Rekin w parku Yoyogi ma zdecydowanie wyraźniejszą konstrukcję: jest podzielony na trzy części: Niesamowitości, Alegorie i Heterotopie.  Dwie pierwsze części to zbiór esejów, podobnych do tych, które znamy już z Japońskiego wachlarza, trzecia, nieco nużąca pod koniec, poświęcona jest kulturze otaku (czyli nieomal maniakalnych fanów anime i mangi) i opanowanej przez nich dzielnicy Akihabara. I choć niezmiernie podobała mi się niejasna struktura Japońskiego wachlarza, ten porządkujący podział nie umniejsza przyjemności czytania.

Rekin z parku Yoyogi to książka zdecydowanie poważniejsza w analizach i wnioskach i smutniejsza w odbiorze. Echem powraca na kartach tej książki wielkie trzęsienie ziemi i tsunami z 2011 roku, w których życie straciło ponad 20 tysięcy osób. Ta największa od czasów wyniszczającej II wojny światowej katastrofa odcisnęła niezatarte piętno na Japonii, ale jednocześnie ukazała, jak niezwykle silna jest to kultura. Bator o tym, jak Japończycy radzą sobie z nieszczęściem pisze z nieukrywanym podziwem, zaznaczając, że to piętno odcisnęło się również na niej.

Bator kolejny raz tworzy portret współczesnej Japonii, podlegającej nieustannym zmianom z jednej strony, z drugiej zaś noszącej w sobie ogromną, nieprzepracowaną traumę, sięgającą Hiroshimy i Nagasaki. Autorka pozostaje tą samą wnikliwą obserwatorką, próbującą zrozumieć Japonię, ale teraz nie tylko ogląda ją z zewnątrz, ale jednocześnie próbuje ustalić swoją pozycję wobec niej. Nie jest już gaijinką (obcą), nie jest także Japonką, a więc swoją, nie może też przestać porównywać kultury, w której się wychowała i kultury, którą nabyła mieszkając w Tokio. Ta dwojakość, ambiwalencja istnienia, tworzy w Rekinie niebywale silne napięcie. Jest w tej książce zdecydowanie więcej autorki, która nie potrafi już oddzielić siebie od opisywanego kraju. I właśnie to sprawia, że Rekin to nie tylko errata do Japońskiego wachlarza, ale ciąg dalszy, kolejna odsłona zmagań  z oswajaniem Japonii.

2 komentarze :

  1. Noo, mam chrapkę na tę książkę, a Twoja opinia ją tylko zaostrzyła :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Po prześwietnym "Japońskim Wachlarzu", który był odpowiedzią na moją fascynację Krajem Kwitnącej Wiśni sprzed lat, muszę obowiązkowo poznać "Rekina..." :)

    OdpowiedzUsuń